Ta historia poruszy niejedno serce. Dorosła dziewczyna, adoptowana jako dziecko poszukuje swojego rodzeństwa. Nie zna języka polskiego, ale bardzo chce poznać swoje korzenie po 20 latach. Wysyła w tym celu wiadomości do świata.
Karolina została adoptowana jako dziecko przez francuską rodzinę. Nie pamięta nic, co mogłoby jej kojarzyć się z Polską. Nie zna języka, którym mogłaby się porozumiewać, żeby odnaleźć zaginioną rodzinę. Wie jedynie, że ma brata Piotra. Jak sama mówi, odnalezienie brata jest teraz jej głównym celem w życiu. Tylko to pozwoli jej zachować spokój.
-Mam w sobie ciągle dużo cierpienia, ono jest we mnie stale – mówi Karolina. – Muszę je w końcu uleczyć. Chcę odnaleźć rodzeństwo i poznać swoją przeszłość.
Wioska Dziecięca
W ubiegłym roku Karolina dołączyła do forum Polaków we Francji. Znalazła artykuł w „Tygodniku Siedleckim” o adopcji dzieci z Polski do Francji. Po tym, jak przetłumaczyła tekst, okazało się, że był on o niej samej.
Sprawa okazała się głośna, bowiem w przebiegu adopcji nastąpił błąd administracyjny. Ośrodek adopcyjny w Warszawie rozpoczął poszukiwania zastępczych rodziców dla Piotrusia i Karolinki w czerwcu 1999 roku. Dzieci zostały skierowane do siedleckiej Wioski Dziecięcej.
Wioski to połączenie kilku domów, w których nad dziećmi sprawuje opiekę wioskowa mama. Małe rodzeństwo trafiło pod skrzydła opiekunki Joli. Wkrótce jednak okazało się, że jest chętna rodzina z Francji, aby zaadoptować Karolinkę.
-Jeśli dzieci były przeznaczone do adopcji zagranicznej, to ani przez chwilę nie powinny być w wiosce dziecięcej. Lub odwrotnie: gdy znalazły się w wiosce, to kwestia ich adopcji automatycznie powinna zniknąć – mówiła w 1999 roku przedstawicielka Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce.
Najlepsze co mogło nas spotkać
-Nasza adopcja? Z perspektywy dorosłej osoby wiem, że było to najlepsze, co mogło nas spotkać – mówi z namysłem Karolina. – Ale z perspektywy pięcioletniego dziecka to był jednak koszmar. Wielki szok i trauma. To była inna kultura, inny kraj, inny język, inne jedzenie… I obcy ludzie wokół. A potem szkoła…
Dla wioskowej mamy była to wyjątkowo trudna sytuacja. Zdawała sobie ona sprawę, jak dużym wyzwaniem dla dzieci jest całkowita zmiana otoczenia na zupełnie mu obce. Tym bardziej, że dzieci zaaklimatyzowały się w wioskowym domu w Siedlcach i darzyły „ciocię” Jolę dużą sympatią.
-Co lubi Karolina? Układać puzzle. Piotruś kocha wszelkie zabawy z piłką – opowiadała mama Jola. – Dzieci są nie do poznania, w porównaniu do stanu, w jakim trafiły do nas. Ostatnie testy na rozwój umysłowy wykazały, że Karolinka prezentuje poziom dziecka w wieku czterech lat i jedenastu miesięcy. A ma cztery lata i osiem miesięcy. Jestem z niej dumna! Zyskała w rozwoju trzy miesiące przewagi. A była na pograniczu upośledzenia umysłowego. To niesamowite, ile może dać dziecku poczucie bezpieczeństwa oraz miłość.
Długa procedura
Rodzina z Francji spełniała wszystkie kryteria, aby zostać nowymi rodzicami dla maluchów. Jednak procedury wymagają, aby dokładnie sprawdzić życiorys przyszłych rodziców. Adopcja trwała długo.
-To bardzo ciepłe osoby, łatwo nawiązują kontakt z dziećmi, dobrze sobie radzą w tej trudnej sytuacji – opisywała ich psycholog z siedleckiego ośrodka adopcyjnego.
Biologiczni rodzice nie dali dzieciom tego, co zaangażowani Francuzi.
-O takich ludziach mówi się „patologia”. Alkohol i zaniedbane dzieci… Wiem, że moja biologiczna mama zmarła na przełomie 2012/2013 roku – mówi Karolina. – Z dokumentów adopcyjnych wiem też, że miałam starsze rodzeństwo. Siostra Agnieszka powinna mieć teraz 41 lat, brat Marcin – 39, Paweł – 38, Kasia – 34, a Adam – 32. Ja mam 25 lat. W tamtym życiu mieszkaliśmy w Żyrardowie. Nic nie pamiętam z tego okresu. Byłam za mała.
Trudne losy we Francji
Po pięciu latach przyszła na świat biologiczna córka francuskiego małżeństwa, Eliza.
– Mama adoptowała nas, bo nie mogła mieć dzieci. Ale po latach zaszła w ciążę. Podobno tak często się dzieje. To tak, jakby tę ciążę zawdzięczała nam.
Karolina często wspomina, że relacje miedzy nią a Elizą były trudne. Szczególnie wtedy, kiedy widać było nieco inne traktowanie młodszej, biologicznej córki Francuzów. Spełniała ich oczekiwania – dobrze się uczyła, była życzliwa… Karolina natomiast była w życiu bardzo zagubiona. Skończyła szkołę handlową, bez matury. W wieku 20 lat wyprowadziła się z domu.
– Relacje z mamą polepszyły się wtedy, bo był dystans. Ona ciągle chciała mnie kontrolować, a ja lubię niezależność. Jestem niepokorna. Nikt nie może mi mówić, co mam robić.
Piotr nie skończył szkoły podstawowej. Jeszcze próbował swych sił w szkole zawodowej, ucząc się zawodu piekarza, ale przerwał naukę.
-On był młodszy, więc pewnie jeszcze gorzej przeżywał tamten koszmar z dzieciństwa. To dla niego musiało być trudniejsze – tłumaczy Karolina. – Teraz ma 22 lata, ale nadal jest synkiem mamusi. Jest z nią bardzo związany. Mama mu gotuje, pierze, a on tylko gra na komputerze, nawet nie myśli o związku, o dziewczynach. On nigdy nie opuści mamy.
Starszy brat
Teraz Karolina chce poznać swoje biologiczne rodzeństwo, które prawdopodobnie mieszka w Polsce. Pomoc przyniosło jej forum Polaków we Francji. Ewa – poznana tam dziewczyna zadzwoniła do Urzędu Stanu Cywilnego w Żyrardowie. Tam urodziła się Karolina. W ten sposób odnalazła Marcina.
-Zadzwoniłyśmy do domu opieki – opowiada Ewa. – Opiekunka poprosiła Marcina do telefonu. A dla niego czas się zatrzymał. Jakby miał nadal te swoje18 lat. Pytał bez przerwy: „Karolcia? Karolcia? A gdzie Piotruś?”. Traktował ją jak malutkie dziecko, tak do niej przemawiał. Ale przecież taką ją pamiętał. W pewnym momencie powiedział: „Byliście tacy głodni… Karmiłem was. Żebrałem, żeby coś dla was kupić… W domu nie było co jeść”. Wszyscy ryczeliśmy. Łzy ciekły nam po twarzy.
Poszukiwanie reszty
Teraz Karolina poszukuje reszty rodzeństwa. Na razie wiadomo, że jeden z braci trafił do rodziny zastępczej, drugi przebywa w ośrodku dla niedowidzących. Najstarsza siostra wyszła za mąż.
-Czy ona nie chce mnie poznać? – zastanawia się Karolina. – Ja bym bardzo chciała! I tak bardzo bym chciała, żeby mieli dobre życie. Wiem, że moja biologiczna mama nas zaniedbywała. Jednak mówię sobie: moja mama piła, ale urodziła piękną dziewczynkę, która nigdy nie wzięła alkoholu do ust.
Karolina postanowiła wziąć los w swoje ręce. Tam, gdzie może wysyła wiadomość: Nazywam się Karolina Mazurek. Urodziłam się w Żyrardowie. Szukam starszego rodzeństwa. Proszę, odezwijcie się!
Jeśli ktoś ma informacje na temat rodziny Karoliny – pomóżmy. Prosimy o wiadomości na adres: m.zaczynska@siedlecki.pl lub kontakt telefoniczny: 508 266 912.
Aneta Czarnecka
Fot.: polskatimes.pl
Comments are closed.