wtorek, 23 kwietnia, 2024
Flesch Mazowsza

Brazylia – kraj pełen kontrastów

W czwartek 19 października grodziska Poczekalnia PKP zorganizowała kolejne spotkanie Klubu Podróżnika. Tym razem rozmowa toczyła się wokół podróży ściśle splecionych z historią i ekonomią, podejmowanych z konieczności, podróży bez powrotu.

Zaproszony gość, Aleksandra Pluta, doktorantka na Universidade de Brasilia, opowiadała o swojej najnowszej książce „Droga do Rio. Historie polskich emigrantów”. Jest ona zapisem jej rozmów z Polakami mieszkającymi dziś w Rio de Janeiro – żyjącymi jeszcze przedstawicielami emigracji wojennej i powojennej, którzy zaryzykowali w ciężkich dla Europy i Polski latach 40-tych XX w. podróż w nieznane, do egzotycznej dla nich Brazylii. Jedni, jako polscy Żydzi, wyjechali aby uniknąć Holocaustu, inni jako byli żołnierze Armii Krajowej lub Armii Andersa, emigrowali z powodów politycznych. Wszyscy oni skorzystali z nadarzającej się, często przypadkiem, szansy wyjazdu za ocean, by po prostu przeżyć lub normalnie żyć.

Warto przypomnieć, że pierwsza i bardzo duża fala emigracyjna z terenów polskich (głównie z Galicji) do Brazylii miała miejsce już w drugiej połowie XIXw. Za ocean podróżowali chłopi (też z okolic Grodziska) motywowani ekonomicznie – jechali uciekając od biedy, w poszukiwaniu ziemi do zasiedlenia, którą ówczesna Brazylia chętnie oferowała przybyszom z Europy. Listy i pamiętniki zachowane z owych czasów ukazują prostych, niepiśmiennych ludzi, którzy nic nie wiedząc o Brazylii, mamieni fantastycznymi opowieściami prężnie działających wówczas agencji rekrutujących emigrantów, jechali „w ciemno” ku nieznanemu im kulturowo i przyrodniczo światu. O ich losach przeczytać można w książkach „Cesarz Ameryki” lub „Listy emigrantów z Brazylii i Stanów Zjednoczonych 1890-1891”.

Ci pierwsi emigranci, podróżujący „za chlebem”, osiedlali się w południowych stanach Brazylii, gdzie klimat bardziej im sprzyjał, przypominając polski. Dziś o skali i finale tych wyjazdów zaświadcza Kurytyba – jak na Brazylię nadspodziewanie zielone i czyste miasto, będące drugim co do wielkości, po Chicago, skupiskiem Polonii na świecie. Dzisiejsza społeczność polonijna, czyli potomkowie owych dawnych emigrantów, kultywują tam polskość w folklorystyczno-kulinarnym wydaniu, m.in. przez wszechobecne pierogi.

Natomiast emigranci, których osobiste historie spisała Aleksandra Pluta, to w większości starsi już ludzie, urodzeni jeszcze w Polsce, czyli emigranci w pierwszym pokoleniu, będący żywymi świadkami momentu konfrontacji z, jakże odmienną od europejskiej, brazylijską rzeczywistością. Charakterystyczne jest, że pomimo oczywistego szoku kulturowego i trudności wynikających z nieznajomości języka portugalskiego, Brazylia ich zachwyciła. Kontekst ich wyjazdu z Polski był dramatyczny, gdy tymczasem w Brazylii jako przybysze z Europy spotkali się z miłym przyjęciem, z pomocą i z atmosferą wolności.

Finalnie czas pokazał, że polska emigracja do Brazylii z czasów II wojny światowej to historia z dość rychłym happy endem – ludzie, którzy za kapitał mieli średnie lub wyższe wykształcenie, i niewiele ponadto, z sukcesem zbudowali swoją pozycję zawodową i społeczną, wpisując się w wyższe klasy brazylijskiego społeczeństwa.

Warto przytoczyć jeszcze ocenę dzisiejszej Brazylii sformułowaną przez Aleksandrę Plutę, która przydać się może potencjalnym turystom. Brazylia to mianowicie kraj kontrastów: bywa tam przepięknie i ekstremalnie brzydko, bogato i skrajnie biednie, mieszkają tam ludzie dobrzy oraz bardzo źli. Bez wątpienia jest to kraj, który dostarcza wielu emocji, zwłaszcza skrajnych. Natomiast do Rio stanowczo jechać nie należy – na dzień dzisiejszy łatwo stać się tam przypadkową ofiarą lokalnych porachunków. Póki co bezpieczniej będzie w Kurytybie.

Sylwia Pańków

Fot. Tomasz Kwapiński

Like this Article? Share it!

About The Author

Comments are closed.