czwartek, 21 listopada, 2024
Flesch Mazowsza

Zaplanowana precyzyjnie realizacja marzeń

Na oceanie nie ma ciszy bliskie spotkanie z Aleksandrem Dobą, podróżnikiem, który przepłynął Atlantyk kajakiem

15 marca dzięki połączonym siłom Grodziskiego Klubu Podróżnika i Grodziskiego Klubu Filmowego odbyła się projekcja filmu „Happy Olo”, a następnie spotkanie na żywo z jego bohaterem, człowiekiem o nietuzinkowej osobowości, 71-latkiem, który trzykrotnie przepłynął Ocean Atlantycki swoim oceanicznym kajakiem.

Sala widowiskowa Centrum Kultury wypełniła się po brzegi, na spotkanie przyszły całe rodziny, aby face to face spotkać człowieka, który przepłynął Ocean dzięki sile własnych mięśni, kajakiem napędzanym wiosłem. Niewątpliwie przepłynął go również dzięki sile ducha i umiejętności przekształcania li tylko marzeń w konkretne plany.

Kajak „Olo”

Kajak oceaniczny „Olo” o wymiarach 1x7m, został specjalnie zaprojektowany pod kątem wyprawy z założenia „samodzielnej, samotnej i międzykontynentalnej”. Dlatego wyposażony został w zamykany kokpit dla pasażera i komory bagażowe, zdolne pomieścić żywność liofilizowaną (odwodnioną) i słodką wodę w ilości wystarczającej na kilkumiesięczną podróż. Kajak jest niezatapialny i po wywrotce sam wraca do pozycji dnem do dołu.

Aleksander Doba zaleca „odróżnianie odwagi od brawury” i minimalizowanie ryzyka, toteż podróżnik zawsze po opuszczeniu kokpitu asekurowany był liną przymocowaną do kajaka, aby nie stracić z nim kontaktu w przypadku zmycia przez falę.

Ocean nigdy nie jest nudny

Zapytany podczas spotkania przez jedno z dzieci czy miał sposób na zabicie nudy, Aleksander Doba odpowiedział, że jedyną książką jaką zabrał ze sobą był opis gwiazdozbiorów widocznych na nocnym niebie.

-Ocean nigdy nie jest nudny – sprawia wrażenie czegoś żywego, można wpatrywać się w niego bez końca. Trudno na nim o ciszę, momenty „flow”, gdy nie ma wiatru i panuje spokój zdarzają się rzadko, ocean stale znajduje się w ruchu – odpowiedział podróżnik.

Podczas sztormu podróżnik poddawał się żywiołowi i nastawiał się na przetrwanie, zgodnie z sentencją: „Woda to jest żywioł, którego nie zwycięży się nigdy, można być jedynie niepokonanym”. Uczuciem jakie mu towarzyszyło podczas sztormu czy burzy nie był strach, ale ciekawość, podziwiał potęgę przyrody, spektakle błyskawic i grzmotów, wywołujące niezwykłe emocje.

Samotność = wyobcowanie

Pomimo, że podróż oceaniczną odbywał sam, nie towarzyszyło mu uczucie samotności – jego zdaniem samotność jest wtedy, gdy jest się wyobcowanym, pomimo że przebywa się wśród ludzi.

Miał kontakt ze światem poprzez telefon satelitarny, czasem widywał przepływające statki, z których najdziwniejszym był „Latający Holender” – statek bez żywego ducha na pokładzie, który omal nie staranował kajaka. Widywał stada delfinów, dotknął płetwy grzbietowej samicy rekina, kiedyś zaskoczył go niezwykle głośny wydech dwóch waleni, od czasu do czasu przelatywały latające ryby.

Realizacja marzeń

Aleksander Doba podkreśla, że zawsze był pasjonatem kajakarstwa, ale że swoje oceaniczne podróże traktuje jako zaplanowaną precyzyjnie realizację marzeń, i że podchodzi do nich jak turysta, który odkrywa nowe trasy, bez ducha rywalizacji.

Ma poczucie, że jego przykład pokazuje innym, że i ich życiowe marzenia dadzą się spełnić. O jego kajakarskich i oceanicznych przygodach przeczytać można dokładniej w kilku książkach, w których opisał swoje podróże i zmagania z żywiołem wody.

Tekst i foto: Sylwia Pańków

Like this Article? Share it!

About The Author

Comments are closed.